wtorek, 10 grudnia 2013

Bitwa o ostatnią beczkę Bugmana - relacja z turnieju

PROLOG

Drugi turniej regionalny sezonu 2013/2014 za nami. Po pierwszej bitwie na południu kraju, zmagania przeniosły się nad Bałtyk, do Gdańska. Zgodnie z moimi przewidywaniami "południowcy" zostali w domach odgrywając się za zerową frekwencję "sił północy" w Katowicach (Białegostoku nie liczę, bo oni zawsze są wszędzie:), a tak na poważnie to po prostu sam wiem, że bardzo trudno jest być na wszystkich turniejach w całym kraju i nie chowam tu żadnej urazy. W zeszłym sezonie bodajże tylko 4 osoby zaliczyły 100-procentową frekwencję, zobaczymy jak będzie w tym.

Tak czy inaczej, spotkaliśmy się w 46-osobowym gronie co jest solidnym, stabilnym wynikiem i daje konkretny dowód na to, że Inwazja ma się dobrze. Byli reprezentanci Trójmiasta, Olsztyna, Iławy, Białegostoku, Bydgoszczy, Włocławka, Warszawy oraz Łodzi także można powiedzieć - "założenie zrealizowane, Panie Premierze". Zważywszy na warunki w jakich przyszło nam, przyjezdnym docierać do stolicy Pomorza, można powiedzieć, że nasza ulubiona karcianka ma naprawdę wiernych fanów. I tu zacznijmy moją opowieść...

ROZDZIAŁ I - EPICKA WYPRAWA

Planowo Bydgoszcz miała się stawić w sile 6 chłopa. W dniu wyjazdu, tj. piątek 6 grudnia, okazało się, że Drixen odpadł, więc zostaliśmy w składzie 5-osobowym. Góral, Marcin i Sawar mieli jechać samochodem, natomiast Oreł wraz ze mną zarezerwował wcześniej bilet na PolskiegoBusa. Plan jest prosty - 18:00 ruszamy z BDG, 20:35 odbiera nas Zygi z dworca, czekamy 0,5h na Białystok, w międzyczasie dojeżdżają chłopaki samochodem i udajemy się na kwaterę. Ok. Easy? Tak. Miało być easy.

Jestem z Orłem 17:57 na przystanku, mróz ok. 2 stopni. Luz. Trochę ludzi jest, chwila moment będziemy wsiadać, więc nawet nie odpalamy browara. Podjechał autobus do Warszawy - 20 minut spóźnienia. Ok. Wiadomo, pada pierwszy śnieg, normalna sytuacja. Podjeżdża autobus do Wrocławia - czyli jakoś jeżdżą. Został tylko TEN jeden - do Gdańska. Sumarycznie stoimy już godzinkę, więc idzie pierwszy browar. Na FB jest info, że są kłopoty na drodze i autobus będzie miał 1,5 h spóźnienia. No dobra, trudno. Idziemy pod wiatę, walimy drugie piwko zajmując sobie czas rozmowami z innymi pasażerami. Infolinia milczy, czas leci. 21:10, mróz się nasila, buty zaczynają przepuszczać zimno. Zaczynamy się co nieco frustrować. Może jednak pociąg? Patrzymy w internet, właśnie odjechał, następny 3:00. Shit. Może PKS? Sprawdzam. 22:30 start, 40 PLN - no trudno, dołożymy do interesu, grunt żeby w końcu się ruszyć. Patrzę ile czasu jedzie - 10h 10 minut????????????? 5 h postoju w Świeciu??????????? No way. Razem z grupką podobnych nam frustratów uderzamy do pobliskiego Focus Parku z nadzieją na przeczekanie w cieplejszym pomieszczeniu.

Jest podłoga, nie ma mrozu, jest OK
Jest info dlaczego autobus nie dojechał -  30 km przed Bydgoszczą był wypadek śmiertelny, ruch wstrzymany. Spotykamy kierowcę, który ma nas zawieźć do GDA - dostajemy istotną informację - ten wypadek śmiertelny spowodowała CYSTERNA, która obecnie stoi  w poprzek drogi, blokując ją na co najmniej kilka godzin. No żesz kurwa!!! Jest ok. 23. Telefon rozpaczy do Górala - "nie wróciłbyś po nas?" - "jest pewien problem - my dopiero dojechaliśmy do Gdańska - są maksymalne korki plus pada śnieg". Opcja odpada. Rodziny sugerują nam odpuszczenie wyjazdu. Nam??? Nie ma takiej możliwości!!! Jest plan. Idziemy do jakiegoś lokalu przezimować 4 godzinki przy jakimś piwku i jedziemy pociągiem o 3:00 - planowo 5:15 w Gdańsku. Jest nas 4 plus widzimy pewnego obcokrajowca, który siedzi nieświadomy tego co się dzieje i spokojnie czeka. Proponujemy mu aby udał się z nami, na co chętnie przystaje, a ja mam okazję poćwiczyć angielski. On stwierdza natomiast, że odpuszcza sobie "weekend w Gdańsku" i wraca do Warszawy. Pociąg ma ok. 2. Lądujemy na Barce, idzie piwko, piwko. Nowi koledzy stawiają po kolejeczce czystej z cytryną na zagrychę. Nie możemy być gorsi, więc idą kolejne i tym samym wprowadzam się w stan upojenia i zaliczam wizytę w toalecie. Nasz Marokańczyk Rasheed słusznie odmawiał wódeczki...

Droga na dworzec była długa i kręta, byłem półprzytomny i o niczym nie marzyłem bardziej niż o śnie. Jak tylko weszliśmy do przedziału, od razu odpadłem, Oreł natomiast cisnął dalej z nowym kolegą Jurkiem, między innymi grożąc kontrolerowi:) Pociąg dojeżdża do Gdańska planowo, jest mi trochę lepiej, zaliczamy McDonalda, Juras odstawia nas na Heweliusza, budzimy Zygiego i możemy w końcu zakończyć podróż. Jest 5:50 - czas na sen - ok. 2,5 h. Rewelacja

Veni, vidi...

Sobota, 7 grudnia, godz. 10:30

Jesteśmy już w Polufce. Lokal dupy nie urywa, ale najważniejsze, że jest nasz i że jest dobrze zaopatrzony. Trunki wszelkiej maści, bardzo duży wybór piwa, są przekąski, tosty, herbata, kawa - w sumie wszystko co potrzebne. Stoliki 1-12 na pięterku, reszta świata plus centrum dowodzenia w piwnicy. Niektóre stoliki nie były dostatecznie oświetlone, kanapy dla mnie osobiście były niewygodne do gry, dobrze, że większość czasu spędziłem na krzesłach w piwnicy:)

ROZDZIAŁ II - META

Tak jak wspominałem, graczy było 46. Pozwoliłem sobie policzyć ile osób grało każdą z nacji i wyniki są następujące


10 DE, 9 ORC, 8 CHA, 3 DWA, 2 HE, 6 EMP, 4 WE, 1 UND, 1 SKA, 2 LIZ

29 DESTRO vs 17 ORDER

Przewaga destro zarówno we frekwencji jak i później w topce była wyraźna. Wnioski z sobotniego turnieju

- DE są najskuteczniejsze
- ORC bez szamana również może wygrywać
- CHA cały czas w formie, nawet opcje z Sigvaldem 
- DWA, HE nikt nie wybrał tych nacji węsząc szansę na wynik tylko bardziej z sympatii
- EMP jak zwykle toporne i powolne, opcja połączenia z WE była najskuteczniejsza 
- WE są jak najbardziej grywalne, ale jeszcze bardzo do doszlifowania, no i z mocną orczą kontrolą jest naprawdę ciężko
- UND grają na razie tylko kombem (na topkę starczyło)
- SKA dają sobie super radę, mają bardzo duży potencjał ofensywny plus kontrolę jednostek
- LIZ wiele się nie zmieniło od kiedy dostały stolicę, coś tam do przodu, ale raczej w plecy

Wiadomo, że w rękach tego czy innego gracza taka czy inna rasa by ugrała to czy to. Wyniki są jakie są. Idą w Polskę i nic tego nie odwróci. Debiut ras neutralnych można uznać z jednej strony za sukces (2 z 8 w topce), z drugiej jednak za porażkę (pozostałe 6 bardzo nisko). Trochę jestem zawiedziony tym, że tak mało graczy wybrało "nowości" i wolało grać to co skuteczne zamiast próbować czegoś nowego, ale cóż... Filku miał chyba rację, gdy mówił "poczekaj Alan, minie trochę czasu, ludziom znudzą się te Crony i orki i sami przejdą na neutrale". Nic na siłe. Spoko, luz. Moje przewidywania się sprawdziły oraz zrealizowałem co zapowiadałem czyli

ROZDZIAŁ III - LEŚNE ELFY NA MROŹNEJ PÓŁNOCY

Grałem leśnymi elfami w wersji alfa czyli http://deckbox.org/sets/552687

Bardzo, ale to bardzo podoba mi się mechanika "zarządzania devkami". Ambushe, przesuwania, robienie jednostek, wzmacnianie stref, cofanie z discardu, a następnie na rękę - po prostu mega. Przeciwnicy głupieją, często w ogóle nie atakują bo nigdy nie wiadomo co wyskoczy zza drzewa. Opiszmy pokrótce o co chodziło mi w tej talii

LEGENDY (3)
3 x Ariel - choć maksymalnie nie podoba mi się jej obrazek stwierdziłem, że takiej obrony nie mogę sobie odpuścić. Obniżanie kosztu zasadzek robiło mi mnóstwo gier, zabijałem wrogie jednostki na potęgę. Dodatkowo oczywiście skupiała na sobie uwagę przeciwników

JEDNOSTKI (18)
3 x Spellsinger - w takiej talii to prawie MVP, szczególnie w połączeniu z dance to loec i morsliebem
3 x Nimble Spearman - dokłada devki, super jednostka na start z innowacją, później na dołożenie ognia do pola bitwy
3 x Spellweaver - tani ambush dodający devki, często ratujące strefy/legendę, bardzo użyteczna jednostka
3 x Slumbering Titan - rewelacja!!!, takie statsy za taki koszt, taki klocek w obronie to istne dzieło sztuki, do tego rzadko ginie, więc daje jeszcze młotki w następnej turze; no i ten art
2 x Spellweaver of Kel-Isha - super zdolność, 3 w plecach, wspólnie z dębem i/lub dance to loec bardzo przydatny zawodnik, robi dużo dobrej roboty
2 x Highborn Champion - jak już się odevkuję to nie trudno sobie wyobrazić co robi, prawda?
1 x Bladesinger - tech nr 1, była chyba w każdej grze, zabiła mnóstwo róznych stworów
1 x Shorounded Waywatcher - tech nr 2, chodził pięknie, likwidował kogo trzeba

TAKTYKI (18)
3 x Dance to Loec - must have, karta ponadczasowa dla takiej talii, dodatkowe zagranie devki w dowolnym momencie potrafi zmienić układ na sił stole
3 x Long Winter - mój nieodzowny kompan, jedna z najlepszych kart ever, w sytuacji gdy wszystko co mam na stole oprócz supportów jest devką robi jeszcze większą robotę, must have
3 x Innovation - turbo ekonomia, karta stworzona dla WE
3 x Iron Disciple - w dobie wszechobecnego targetowania trzeba się jakoś bronić plus potrafi popsuć plany przeciwnikowi, za 1 nie boli
2 x Burn It Down - w końcu mogę kontrolować również supporty (cały zeszły sezon w HE nie zaznałem tej przyjemności) i to od razu w pierwszej turze, nice
2 x Pilgrimage - kontrola jednostek, czasem za 0, częściej drożej, użyteczna karta 
2 x Pageant Of Shrikes - rewelacyjna woodelficka karta, podnosząca mi lub rzadziej przeciwnikowi najbardziej potrzebne devki, na pewno ma stałe miejsce w składzie

WSPARCIA (12)
3 x Contested Village - start musi być
3 x Talismanic Tatoos - myślałem, że mam x 2:), coś tam pograły, ale trzeba nad nimi popracować, nie jestem zadowolony
2 x Wildwood Groove - dla mnie na pewno nie must have, ale solidna karta, która wyciągała co nieco z grobu - zastępca dla Arcane power w połączeniu z Long Winterem lub POS
1 x Arcane Orrery - tech nr 3, przede wszystkim na mroczne elfy, ale z żadnymi nie zagrałem więc przydały się z czarodziejskim deckiem Killashita
1 x Light of Morrslieb - tech nr 4, dochodził zawsze, prawie zawsze na stole i wtedy to już tylko cisnąć:)

Ogólnie talia dawała sobie radę ze wszystkimi oprócz orków Dexa. Wyniki nie odzwierciedlają do końca jej możliwości. wiem na pewno, że trzeba było się trzymać wersji z indirectami, a nie skupiać tylko na wcisku, bo kilka razy grałem z pustym stołem mając kilkanaście devek i master of earth mógłby dać najgłupsze zwycięstwa ever.

Jak mi poszło?

A.L.A.N. (WE) vs Góral (DWA) 1:2

Kolega z Bydgoszczy, grał złożonym przeze mnie deckiem, nie robił tylu błędów co zawsze, wcisnął co miał wcisnąć, my life wyjaśnił, a ja byłem fair i nie przestalowałem ostatniej tury tylko podałem rękę. Sukcesy protegowanych również cieszą.

A.L.A.N. (WE) vs Sawar (CHA) 1:2

Znowu Bydgoszcz, znowu 1:2 w plecy. Komu doszło lepiej ten wygrywał. Mi doszło mniej razy

A.L.A.N. (WE) vs Killashit (HE) 1:1

Kolega zaczął przygodę z Inwazją rasą, którą grałem cały zeszły sezon także wiedziałem ocb. HE to chyba najbardziej wygodny po Imperium przeciwnik, więc szło dosyć gładko, nie natknąłem się na większe niespodzianki za to Killa parę razy tak (Pozdro). Nie pamiętam jak wyglądała nasza 3cia gra, wydaje mi się, że byłem w przewadze, gdy skończył się czas, ale tak to już jest. Tylko remis

A.L.A.N. (WE) vs Organek (DWA) 2:1

No to co? Jestem pod ścianą. Albo wygrywam wszystko albo mogę zapomnieć o topce. Przeciwnik nie narzucił mi jakiegoś morderczego tempa, więc toczyłem wyrównany bój, który ostatecznie wygrałem.

A.L.A.N. (WE) vs Mateusz Piotrowski (EMP) 1:0

Kolega zaliczał chyba pierwszy bądź drugi regionals w karierze, ponadto bardzo długo analizował swoje ruchy, przez co pierwsza (i jedyna skończona partia) trwała 46 minut. Nieskromnie powiem, że w tym matchupie gdybym miał możliwość pograć chociaż trochę więcej to skończyłbym z wynikiem 2:0, a tak skromne 1:0.

A.L.A.N. (WE) vs Dex (ORC) 0:2

Marzenia o topce prysły za sprawą doskonałej gry przyszłego wicemistrza. Nie miałem za dużo do powiedzenia. Maksymalna kontrola, żadnych szans na rozwinięcie skrzydeł. Nie było o czym gadać. Fail

Tym samym, z bilansem 2-1-3 zająłem 31 miejsce - na marne pociesznie - najwyższe miejsce WE. Każda karta, która była x 1, grała swoje i zawsze się pojawiała na ręce lub w devce, więc jest to skuteczny patent, który będę rozwijał. Wiem, że można było ugrać więcej i że zawdzięczam to nie tylko sobie, ale na pewno czekają mnie zmiany no i muszę jednak bardziej się skupiać na grze, bo zbieram zbyt duże cięgi ostatnimi czasy. Wood elfy zostają na tapecie - potencjał jest.

Z ciekawostek:
- Radaner wszedł do topki wygrywając 1 grę !!!!!!!!!!! Poza tym został mistrzem stallingu - 4 remisy. Rekord?
- Tobol swoim skaveńskim wynalazkiem pocisnął rundę zasadniczą 6-0-0. Brawo
- Żadnym HE ani DWA nie udało się dojść wyżej niż 24 miejsce, więc były poza połową stawki
- Nie wiem jak orki spoza TOP 8, ale te z pierwszej ósemki (a było ich 4) zaprezentowały 4 różne buildy, więc gadanie o "jedynym słusznym szamanie" jest chyba przesadzone

TOP 16 zdominowało destro - jedynie Selverin mieszaniną EMP oraz WE dał radę się dostać i ostatecznie zajął 10 miejsce. Takiej sytuacji chyba jeszcze nie było. Ciężko szukać tu jakiejś reguły, bo w Katowicach order radził sobie wyśmienicie. Najwidoczniej tak miało być... Kujawsko-Pomorskie tym razem reprezentowali Michnik oraz Marcin Odziemski, dla których były to najlepsze występy w życiu - gratulacje!

Pierwsze miejsce zdobył Radaner swoimi DE pokonując mojego pogromcę Dexa i jego orki. W meczu o trzecie miejsce górą został zwycięzca regio w Bydgoszczy - WOJT, który poradził sobie z najmłodszym graczem w historii TOP4 (nie wiem ile ma dokładnie lat, ale Kubala tak właśnie go zapowiedział:), reprezentantem Olsztyna - Barrym.

Ostatecznie turniej zakończył się w taki sposób

Mistrz Europy "Radaner" dalej ma fuksa


Najskuteczniejszy z Warszawiaków "Dex.pl"


Obecny Nr 1 na północy "WOJT"


W międzyczasie biba rozkręcała się na dobre. Oreł wstał, ja tez czułem się już lepiej, mogliśmy dołączyć do towarzystwa, którego niekwestionowanym liderem był Magiczny Marcin (jak na gospodarza przystało). Chciałbym zobaczyć go w duecie z Makabrysiem:):):) Wilku uświetnił wydarzenie stand-up'em w konwencji WHI co spotkało się z wielką aprobatą publiczności (pojawiły się osoby z zewnątrz i również miały ubaw, więc jesteś zwycięzcą Sławek:). Potem były już tylko śpiewy, tańce i dyskusje - ja miałem wrażenie że prawie każdy z każdym zamienił chociaż jakieś słowo, więc integracja wypaliła na 100%. Jesteśmy naprawdę niezłą ekipą.

Powrót na kwaterę ok. 3 nad ranem coby w końcu trochę odespać, bo przecież już dzisiaj nadchodzi...

ROZDZIAŁ IV - KATAKLIZM

Yes, yes, yes jakby to nasz były Premier powiedział. Po 6 godzinach snu, wypoczęci i gotowi na "prawdziwą" wojnę, stawiliśmy się przed 11 w Polufce. Oczywiście byliśmy pierwsi (w końcu "jutro gramy o 11"). Od samego początku tematu regio w Gdańsku była dyskusja jaką formę kataklizmu przyjąć - FFA czy 2 vs 2. Moje zdanie jest znane od dawna - drużyna ponad wszystko. Grałem FFA w Krakowie, udało się nawet wygrać, ale uważam, że niedziela powinna scementować nocną integrację, gracze powinni wspólnie ze swoim najlepszym kompanem stworzyć zespół i pokazać, że nie na darmo wpisują w CV "umiejętność pracy w grupie". Głos Mistrza zaważył i zasiedliśmy do turnieju drużynowego. Początkowo (o 11:30) było 8 drużyn, w czasie pierwszej rundy doszły kolejne, następnie jedna zrezygnowała, więc ostatecznie turniej ukończyło ... teamów. Zasady były proste - drużyna musi być order lub destro, partnerzy nie mogą grać tymi samymi rasami. Życie zmusiło do złamania tej zasady i Selverin grał chaosem razem z krasnoludami Tobiaco co być może pomogło im zdobyć pierwsze miejsce (panowie podzielili się rolami, jeden kontrolował, drugi bił). Oreł i ja pojechaliśmy naszym mistrzowskim patentem z Włocławka z wymienionymi kilkoma kartami w Imperium. Jak się okazało to jaszczurka za 1 ma "tylko jaszczuroludzie" i Tobiaco już wołał, że dostają walkowera bo mamy nielegalne decki (a sam miał nielegalną parę;), Selverin kłócił się o wykładanie kolejnego fulcruma. Poza tym scen chyba nie było. Nie miałem możliwości patrzeć dookoła bo każda nasza gra była zażarta i trwała do ostatniego gwizdka

Oreł/A.L.A.N. (EMP/HE)  vs  Zygi/Tobol (DE/SKA) 2:0

No nic. Stłukliśmy gospodarzy. 

Oreł/A.L.A.N. (EMP/HE)  vs  Tobiaco/Selverin  (DWA/CHA) 0:2

Jak już Tobiaco zostawił sobie 3 żetony w turze, w której byliśmy z Orłem rozbudowani na maksa, byłem pewien, że pójdzie spite i wszystkie moje jednostki opuszczą grę. Jak się okazało, Paweł przygotował zgoła inną niespodziankę, a mianowicie dwóch Żelaznych Obrońców z zasadzki mając baraki w polu bitwy. Shit!!! Do tego zaraz dołożył 2 grombrindali i sytuacja stał się krytyczna. Nawet udało się mu prawie wyczyścić tą strefę, ale jak wszedł Grudge Keeper z Ancestral Engravings to był już koniec.

Oreł/A.L.A.N. (EMP/HE)  vs  Radaner/Majesty  (WE/EMP) 1:1

Z kim mieliśmy mieć pierwszy remis w życiu jak nie z mistrzem stallingu i jego partnerem?:) Radziu wziął WE i liczył na wieszczki, Rafał klasyczne Imperium z Wilhelmem. No to szybki Loec na wieszczkę. Panom oponentom wielokrotnie zabrakło żelaznej dyscypliny, nam natomiast pomagała niesamowicie w psuciu ich planów. No i nadszedł moment "zagrania turnieju" czyli Oreł odpalił dust of flames razem z kometą zabijając podpakowanego Emperor's Choosen'a. Zagranie na miarę zwycięstwa, jednak całą grę to my goniliśmy przeciwników, a nie odwrotnie i przez to udało się w ostatniej chwili ugrać remis. Mega partia.

Oreł/A.L.A.N. (EMP/HE)  vs  WOJT/Meloman  (DE/CHA) 1:2

Bracia Strychalscy to bardzo fajni ludzie, z którymi gra to prawdziwa przyjemność. 3 ofiary dla Khaina i 3 shatered thought'y bardzo, ale to bardzo podcięły nam skrzydła, więc znów musieliśmy gonić zamiast być gonionymi i ostatecznie nie zdążyliśmy. Oreł powtórzył swoje "firmowe zagranie" ku owacji zgromadzonych widzów, ale znowu zabrakło kropki nad "i" z naszej strony.

Turniej wygrał Tobiaco z Selverinem, drudzy byłi GilGalad z Dexem, trzeci Zygi z Tobolem. Reszty nie wiem bo musieliśmy uciekać na PolskiegoBusa, który...

EPILOG


Ku naszej uciesze przyjechał zgodnie z planem i zgodnie z planem zawiózł nas do domu. Spotkaliśmy wszystkich "kompanów" z piątkowo/sobotniego wyjazdu łącznie z panem kierowcą z Fokusa. Nowy kolega Juras wyraził spore zainteresowanie naszym hobby i w weekend mamy się spotkać na luźnym graniu, co może zaowocować kolejnym nabytkiem dla naszej lokalnej sceny:)

Reasumując: turniej był super!!!. Moje wyniki nie były dobre, ale nie to jest w tym wszystkim najważniejsze. Zabawa była przednia, kolejna karta w historii polskiej Inwazji została zapisana, kilka osób zagrało turniej życia, kilka osób zaskoczyło niekonwencjonalnymi pomysłami/zagraniami, Radaner po raz drugi triumfował w dużym turnieju i to wygrywając pojedynczą grę w rundzie zasadniczej (!!!) - niesamowite. 

Chciałbym podziękować Piotrowi, Krzysztofowi, Wojciechowi, Bartoszowi, Wojciechowi, Hubertowi, Tomaszowi, Jakubowi, Michałowi, Tomaszowi, Michałowi, Kamilowi, Pawłowi, Krzysztofowi, Rafałowi, Marcinowi, Grzegorzowi, Michałowi, Pawłowi, Michałowi, Mateuszowi, Rafałowi, Michałowi, Łukaszowi, Pawłowi, Maćkowi, Wojciechowi, Piotrowi, Danielowi, Adamowi, Juliuszowi, Stachowi, Jakubowi, Michałowi, Piotrowi, Marcinowi, Michałowi, Bartoszowi, Aleksandrze, Michałowi, Maciejowi, Mateuszowi, Szymonowi, Jackowi oraz Sławomirowi za to, że byliście tam razem ze mną i wspólnie stworzyliśmy po raz kolejny coś czego nikt nam nie odbierze i co zostanie w naszych sercach.

Wszyscy jesteśmy zwycięzcami

Zdjęcia 1,2 - A.L.A.N., 3 - 5 Wilk



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz